Dylatacje, a wielkość elementów parkietowych

Szczeliny dylatacyjne musza zawsze być ustalane zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, a to oznacza, że nie zawsze w danym pomieszczeniu wielkość szczeliny ma być taka sama. Często toczą się spory inspektorów nadzoru, inwestorów i montażystów, o miejsce i wielkość szczelin. Tak naprawdę miejsce i ich wielkość zależy również do tego, co jest układane.

Zasada podstawowa brzmi – im mniejsze elementy tym mniejsza szczelina, czyli przestrzeń między posadzką a ścianą, czy innymi stałymi elementami wyposażenia pomieszczenia. W bardzo dużych elementach w niektórych pomieszczeniach należy nawet przewidzieć dylatacje pośrednie nawet przy braku akceptacji inwestora, a przy montażu mniejszych elementów posadzki drewnianej może ich prawie wcale nie być. Nie zgodzę się wiec, że wielkość dylatacji musi być ustalona w jakichkolwiek ogólnych odbiorowych. Dylatacje muszą być, i co do tego nie ma wątpliwości, ale ustalane z głową są zawsze wyznacznikiem wiedzy rzemieślnika.

Przeanalizujmy wiec dwa skrajne przykłady obrazujące wielkość szczelin dylatacyjnych na obiektach wielkopowierzchniowych. Pierwszy przykład to terminal lotniczy i układany parkiet sztorcowy. Znaczne powierzchnie są układane bez żadnych szczelin pośrednich, a i szczeliny przy ścianie nie są za duże (ok. 10-12 mm) mimo, że wzajemna odległość ścian od siebie to jakieś 10- 30 mb. Dlaczego tak jest bezpiecznie? Ano, dlatego, że posadzka tego typu ma naturalnie występujące szczeliny między elementami i jest ich bardzo dużo. Zobaczmy, że ułożony parkiet ma na każdy 1 mb szerokości aż ponad 100 mikroszczelin. Są one różnej wielkości od 0,1 do 0,5 mm. Średnio suma tych szczelin to jakieś 20 do 25 mm. Biorąc pod uwagę, że posadzkę taka się szpachluje i potem sama szpachla w szczelinach może nieco ograniczać pracę, to i tak parkiet w przypadku pęcznienia ma doskonałe źródło ujścia energii pracy i naprężeń. Spójrzmy na zdjęcia poniżej, każda ze szczelin miedzy elementami nazwana jest przeze mnie szczeliną dylatacyjną i tak naprawdę nie mylę się w tej kwestii ani o jotę.

Innym przykładem są również duże obiekty, tym razem handlowe. Design parkietu pierwszego obiektu wymagał zrobienia charakterystycznych szlaczków, co trzecią deskę. W takim razie, dlaczego nie wykorzystać tego faktu na dylatację? W czasie montażu wykonano rozszczelnienia płaszczyzny posadzki za pomocą podkładek i potem dokonano zaślepienia tej szczeliny plastyczną masą poliuretanową. Dodatkowo w nieregularnych odległościach zrobiono dylatację taka samą, ale co 8-10 mb na czołach desek.

Efekt taki pozwala na swobodną pielęgnację za pomocą myjek ciśnieniowych. Oczywiście nie miał szczęścia, a w zasadzie rozumu wykonawca tej posadzki w innym centrum handlowym. Charakterystycznych pasków z aluminium nie wykorzystał jako dylatacje. Efekt widoczny na zdjęciu właściwie dyskwalifikuje tego barbarzyńcę.

 

W innym centrum handlowym szczeliny dylatacyjne wykonane są po szerokości elementów, co 2,5 mb.

Również techniką masy poliuretanowej. Odległość krańcowych punktów to ponad 130 mb. Design wymagał takiego ułożenia, choć aż się prosiło ułożyć ten parkiet wzdłuż obiektu. Oto przykład, że to rzemieślnik, a nie ogólne warunki odbiorowe musi określić jakie zastosuje dylatacje w zależności od odległości i wielkości elementów. W każdym takim przypadku za technologię i wielkość szczelin odpowiada rzemieślnik.

Pamiętajmy, czym częściej wykonujemy dylatacje pośrednie, tym mogą być one węższe, a zatem mniej widoczne. Jeśli ktoś zrobi dylatacje 10 mm, co 8 mb to i tak ma gorzej zdylatowaną powierzchnię, gdyby wykonał dylatacje 3 mm co 3 mb. Dylatacja o szerokości 10 mm jest bardzo widoczna. Na obiektach dodatkowo należy brać pod uwagę szpilki damskich obcasów, które uwielbiają się wbijać w tak szerokie szczeliny. Proszę spojrzeć, ta sala w Centrum Sztuki Współczesnej ma ponad 800 m2, a od jednej ściany do drugiej jest ponad 40 mb. Dodatkowo wszystko to leży na ogrzewaniu podłogowym. Leży do dzisiaj, bo są gęsto wykonane dylatacje średnio co 3 mb. Dylatacje, które nie mają więcej jak 4 mm wcale nie rzucają się w oczy.

A oto przykład sali gimnastycznej z desek bukowych litych. Zostałem tam wezwany przez włodarzy gminy, bo nie chcieli się zgodzić ze szczelinami w posadzce, które świadomy parkieciarz wykonał w kilku miejscach i dodatkowo odmówił zaszpachlowania ich. To był przykład świadomości branżowej a nie barbarzyń- stwa. Ocena rzeczoznawcy zawsze musi być jednoznaczna. Szczelina taka nie jest błędem.

Dla użytkownika sportowca szczelina rzędu 1-3 mm nie ma jakiegokolwiek znaczenia, a dla widza z pozycji trybun jest niewidoczna. Wręcz specjalnie takie szczeliny tworzy się na każdym rzędzie desek za pomocą cienkich plastików. Są to odpowiedniki naturalnych rozszczelnień, jakie powstają np. przy parkiecie przemysłowym.

Czesław Bortnowski, rzeczoznawca

parkieciarz.eu 3/2011

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.

Powered by WordPress and MasterTemplate