Podwójna odpowiedzialność za źle wykonany parkiet

Częstym przypadkiem w pracach parkieciarskich, szczególnie w dużych miastach jest brak kompleksowego wykonania prac. Parkieciarze względnie rzadko frezują podkłady cementowe i wylewają masy samopoziomujące, co potem bardzo często ma wpływ na jakość posadzki drewnianej, lub wręcz wpływ na jej istnienie. Problem takiego wykonawstwa to klasyczny przykład rozmycia odpowiedzialności za prawidłowość posadzki drewnianej poprzez rozdzielenie wylania masy samopoziomującej i układania parkietu. Jest to częste zjawisko na rynku parkieciarskim, szczególnie wśród niedoświadczonych rzemieślników, ale w tym przypadku również jest pewna specyfika zgubnej rutyny parkieciarza. Taki przypadek z Warszawy przytoczę w obecnym artykule.

 

Klient zawarł umowy, osobną z firmą sprzedającą parkiety na wykonanie prac parkieciarskich i osobną z ekipą budowlaną na naprawę podkładów poprzez wylanie masy samopoziomującej. Umowy zakładały osobne prace, ale były one wykonywane, po wzajemnych konsultacjach obu wykonawców. Firma budowlana wylała dokładnie masę samopoziomującą firmy Ceresit wskazaną przez wykonawcę firmy parkieciarskiej. Firma parkieciarka, wobec tego, po wylaniu masy przystąpiła do prac nie kwestionując już jakości podkładu i sposobu wylania, a jedyne zastrzeżenie dotyczyło podwyższonej wilgotności do 2,7% CM. To zastrzeżenie wykonawca parkietu zignorował informując klientkę na piśmie o możliwych „skutkach ubocznych” (nie wyjaśniając w piśmie jakich) przyklejonego parkietu. Przyklejenie nastąpiło w określonym umową terminie w styczniu przy niskich wilgotnościach powietrza i przy dużych mrozach na zewnątrz, a szlifowanie i lakierowanie po niemal trzech tygodniach w lutym.

Wady parkietu natomiast wystąpiły (zostały zauważone przez inwestorów) na początku maja, jak informuje wykonawca parkietu po wyłączeniu ogrzewania. Problem wad w posadce w dniu dzisiejszym jest złożony z uwagi na błędy, które popełnili obaj wykonawcy. Firma budowlana wylała masę samopoziomującą na zbyt mokry podkład. Jednak z punktu widzenia firmy budowlanej wilgotność na poziomie ok. 3% CM nie jest wadliwa i nie uniemożliwia wylewania mas samopoziomujących. Na tak wylaną masę bez problemów można przykleić płytki ceramiczne lub położyć wykładzinę dywanową. Firma ta jednak nie miała wiedzy, że na zbyt wilgotnym podkładzie, drewno leżeć nie będzie i przyklejone do masy zacznie ją odrywać. O tych parametrach wilgotnościowych, że są za wysokie wiedział przed wylaniem masy przede wszystkim parkieciarz. On również, konsultując problem wylania masy z firmą budowlaną nie zwrócił uwagi na pewne szczegóły wilgotnościowe szkodliwe dla drewna. W momencie układania posadzki drewnianej parkieciarz stwierdziwszy podwyższoną wilgotność nałożył grunt przeciwwilgotnościowy na wierzch masy sadząc, że odetnie wilgoć od deszczułek.

• Po analizie stwierdziłem, że zastosowane materiały są w większości prawidłowe, ale nie zastosowano ich, we właściwej kolejności. Już na etapie konsultacji obu firm i wiedzy o podwyższonej wilgotności podkładu, nalazło podjąć decyzję, że grunt przeciwwilgotnościowy będzie nałożony przed wylaniem masy samopoziomującej. Podkład nalazło oczyścić i zagruntować przynajmniej dwukrotnie gruntem poliuretanowym, lub poliuretanowoepoksydowym. Przy drugiej warstwie gruntu należało solidnie w całości posypać powierzchnię piaskiem kwarcowym o frakcji 0,5-0,8 mm. Po wyschnięciu gruntu stworzyłaby się zarówno dokładna bariera przeciwwilgotnościowa jak i doskonale przyczepna dla masy szorstka warstwa zczepna. Na to można było wylać masę i już bez dodatkowego gruntu ułożyć posadzkę drewnianą. Grunt przeciwwilgotnościowy położono jednak na wylaną masę, co chroniło same deszczułki, ale nie chroniło przyczepności masy i dlatego cała posadzka odspaja się razem z warstwą masy samopoziomującej odparzoną wręcz od podkładu cementowego.

• Dodatkowo na powstałą wadę miały wpływ czynniki czysto parkieciarskie. Deszczułki o znacznej szerokości (90 mm) w warunkach nietypowych (masy samopoziomujące i podwyższone wilgotności) lepiej układać na powszechnych dzisiaj w użyciu klejach półelastycznych i elastycznych. Zastosowano jednak rutynowo klej ewidentnie sztywny, który całość naprę- żeń z powierzchni posadzki przeniósł poprzez cienką warstwę masy do podkładu. I właśnie tu na styku podkładu i masy nastąpiło odspojenie. Klej elastyczny w znacznym stopniu zredukowałby te naprężenia i jest wysoce prawdopodobne, że nie nastąpiłoby odspojenie od podkładu parkietu z masą (Rys 1 i 2).

• Ponadto parkieciarz nie zastosował dylatacji w progach miedzy pokojami i przedpokojem i zastosował niewystarczającą (zbyt cienką, bo ok. 5 mm) dylatację z korka na styku z glazurą, podczas gdy naprężenia z pokoi sumowały się z naprężeniami w przedpokoju. Cienka, 5 milimetrowa dylatacja z korka z reguły jest niewystarczająca ze względu na swą sztywność. Jeśli stosuje się taka dylatację należy korek zmodyfikować termicznie, co znacznie uplastyczni go, lub należy dać szerszą dylatację wtedy poprzez samą grubość korka można uzyskać znaczną plastyczność, co wpływa niewątpliwie na kompensację naprężeń.

Dodatkowo, gdyby były zastosowane dylatacje w progach, zredukowałyby one w posadzce naprężenia o ok. 25%. Drewno na posadzce drewnianej pracuje poprzecznie do osi deszczułek. Deszczułki zostały tak ułożone, że we wzorze cegiełkowym (najniebezpieczniejszy wzór dla pracy płaszczyzny posadzki) naprężenia stały się jednokierunkowe. Wygenerowane w pokojach zsumowały się z naprężeniami w przedpokoju. Dylatacja w progach uniemożliwiłaby takie zsumowanie naprężeń.

A wiec brak fachowości i splot niewłaściwych okoliczności wpłynął na odspojenie się posadzki. Nie zgadzam się z wykonawcą parkietu, że nie można było przewidzieć takich okoliczności. Parkieciarz z premedytacją to przewidział. Już samo podsunięcie inwestorowi (ciężarnej kobiecie mającej niebawem rodzić) pisma o „skutkach ubocznych” miało na celu wykonanie parkietu za wszelką cenę i próbę zrzucenia z siebie odpowiedzialności w obliczu nieco podwyższonej wilgotności podkładów. Klientka nie mogła bez fachowej wiedzy przewidzieć skutków ubocznych. Klientka nawet nie wiedziała, co oznacza poziom wilgotności 2,7% i jakie będą konsekwencje ułożenia posadzki w takich warunkach, a pismo, które podpisała niczego nie wyjaśnia. To parkieciarz jako fachowiec musiał wiedzieć, że skutki uboczne będą dotyczyły istnienia lub nie samej posadzki w całości. Zastanowić się wiec należy nad etyką zawodową i postawić pytanie, po co wykonywać posadzkę drewnianą, gdy z góry wiadomo, że nie będzie leżała i należy ją zerwać po pół roku? Gdyby jakikolwiek inwestor wiedział o tych konsekwencjach z pewnością nigdy nie podpisałby takiego pisma. W efekcie zamówiony parkiet zamiast bardzo dużych walorów użytkowych i estetycznych stał się szpecącą i niebezpieczną posadzką dla użytkowników, głównie dzieci inwestorów.

Pomijam pokrętne zapisy w różnych protokołach, dotyczące pomiarów wilgotnościowych, a to parkietu, a to powietrza. W odpowiedzi na reklamację do inwestora jest zapis z oględzin i pomiarów w mieszkaniu. Ten zapis ewidentnie wskazuje na niekonsekwencje lub na manipulowanie pomiarami. O ile wilgotność na początku maja w chwili reklamacji mogła mieć 60%, a temperatura 19 OC co jest również bardzo prawdopodobne, o tyle w tych warunkach drewno nie będzie miało nigdy 8% wilgotności, jak wynika z protokołu. Ze stanu równowagi higroskopijnej wynika, że drewno w tych warunkach powinno mieć ok. 10,5-11% i mimo, że takie wilgotności są jeszcze zgodne z normą, to i tak jak widać wpłynęło na zbyt duże naprania i odspojenie się posadzki. W chwili mojej ekspertyzy drewno również miało średnią wilgotność na poziomie 10-11% co jest typowe w normalnych warunkach letniego okresu użytkowania. Sprawdziłem dodatkowo wilgotności innych przedmiotów wykonanych w tym samym czasie z drewna jesionowego niestykających się z podkładem i ich wilgotności są identyczne z wilgotnością posadzki. Schody i listwy miały ok. 10,7%, co również mieści się w stanie równowagi higroskopijnej, ale nie skutkują wadami.

Zastanawiająca jest dość duża rozszerzalność deszczułek po spęcznieniu i odspojeniu o ok. 1-2 mm w stosunku do wymiaru nominalnego 90 mm. Jeśli wilgotność parkietu wg wykonawcy w chwili montażu wynosiła 8% to deszczułki jesionowe o szerokości 90 mm po wzroście wilgotności nawet do 12% i spęcznieniu powinno średnio rozszerzyć się max o 0,7-1 mm. Tak duża rozszerzalności deszczułek może wskazywać na użycie w chwili montażu niezgodnego z normą, zbyt suchego materiału. Ponadto jest wręcz pewne, że użyty przez wykonawcę wilgotnościomierz do drewna wskazywał nieprawidłowe dane, gdyż w różnych warunkach (przed montażem, na etapie montażu i w chwili reklamacji, drewno wg wskazań tego urządzenia zawsze miało 8% niezależnie od warunków w pomieszczeniu. Taka wartość jest zapisana zarówno na etapie układania, potem na etapie szlifowania, a następnie po odspojeniu się parkietu. Natomiast już protokół ze spotkania i pomiarów z wykonanych przez technologa firmy dostarczającej chemię, mówi o wilgotności drewna 11%, co jest bardzo prawdopodobne i zgodne z moimi pomiarami. Wykonawca nie rozumie pewnej niekonsekwencji. Posadzka drewniana odspaja się wskutek pęcznienia, a to następuje wskutek wzrostu wilgotności drewna. Nie może wilgotność parkietu na etapie układania wynosić 8% i potem po odspojeniu również 8%. W takich warunkach nie nastąpiłoby pęcznienie, a jak pokazują zdjęcia jest ono bardzo duże. Na podstawie tego przypadku pozostaje zadać pytanie – Na kim w myśl przepisów spoczywa ocena jakości podkładów ? Oczywiście na parkieciarzu. Do takich obowiązków należy zmierzenie wilgotności początkowej w pomieszczeniu, oraz wilgotności podkładu. Dodatkowo do stałych obowiązków należy ocena nierówności podkładu, oraz ewentualnych wad podkładu w postaci „pęknięć, rys i zbyt niskiej wytrzymałości”. Takie pomiary powinny być dokonane i co najmniej zaprotokołowane, lub nawet jak podają różne instrukcje, zapisane w dzienniku budowy.

Wykonawca przed przystąpieniem do robót powinien zdawać sobie sprawę, że mimo iż nie jest wykonawcą podkładów to na swoją odpowiedzialność dopuszcza możliwość montażu posadzki drewnianej, tym bardziej, że wiedza o tym jak wykonany był podkład była mu dobrze znana. Obecnie posadzka skutkuje wadami, odklejając się na całej niemal powierzchni od podkładu. Przyczyna tego stanu to zbyt mała przyczepność do podkładu wylanych mas samopoziomujących, przy użyciu zbyt sztywnego kleju. Czynnik zbyt sztywnego kleju zawsze jest destrukcyjny przy zbyt małej wytrzymałości podkładu bądź masy samopoziomującej. Wykonawca nie wniósł zastrzeżeń, co do wytrzymałości podkładu. Naprężenia wygenerowane w posadzce o takiej konfiguracji i kierunku pracy są przenoszone poprzez sztywny klej w całości do podkładu. Stosowanie takiego rozwiązania jest możliwe tylko w przypadku bardzo mocnego jednorodnego podkładu. Wykonawca również ponad wszelką wątpliwość wykonał przed układaniem wadliwe pomiary wilgotności drewna. Jest duże prawdopodobieństwo, że drewno było za suche w chwili montażu i to również wpłynęło na znacznie większą pracę drewna na posadzce. Ponadto wykonawca zastosował zbyt małe dylatacje, lub nie zastosował żadnych dylatacji pośrednich w drzwiach, co w przypadku słabego podkładu lub masy znacznie zwiększa naprężenia. Musimy pamiętać, że każda posadzka musi mieć zawsze dwie funkcje. Funkcja użytkową i funkcję estetyczną. Funkcja użytkowa jest zawsze sumą cech, które pozwalają na bezpieczne poruszanie się po posadzce, oraz komfortu użytkowania posadzki. Ta funkcja została właściwie w całości zniesiona. Obecnie posadzka zagraża zdrowiu użytkowników i musi być z tego powodu wymieniona w całości. Również funkcja estetyczna, czyli dekoracyjna jest na tej posadzce całkowicie zniesiona. Efekt to rozmycie odpowiedzialności za posadzkę miedzy parkieciarzem i firmą budowlaną, oraz znaczne koszty naprawy, włącznie ponownym malowaniem ścian, wyprowadzeniem się z mieszkania, oraz wyniesieniem mebli.

Czesław Bortnowski rzeczoznawca

parkieciarz.eu 4/2010

Both comments and pings are currently closed.

Comments are closed.

Powered by WordPress and MasterTemplate